Poznajcie dra Christoffera Ingvesa „Zawsze chciałem móc coś naprawiać i poprawiać. Chirurgia plastyczna była więc właściwym kierunkiem :).”

Edit: Dr Christoffer Ingves nie współpracuje już z Mandala Beauty Clinic – aktualny skład naszego zespołu znajduje się tutaj – Zapraszamy na konsultację!


Do zespołu Mandala Beauty Clinic dołączył kolejny chirurg plastyczny z ponad 20-letnim stażem. Dr Christoffer Ingves specjalizuje się w zabiegach chirurgii plastycznej endoskopowej z zakresu powiększenia piersi. Jest absolwentem studiów medycznych na Uniwersytecie Kopenhaskim i magistrem Uniwersystetu Harwarda w Bostonie. Doświadczenie zdobywał w duńskich centrach chirurgii plastycznej, rekonstrukcyjnej i oparzeniowej. Pracował w Szwecji, Norwegii i Grenlandii. Od ponad 2 lat przeprowadza zabiegi również w Polsce. Aktywnie uczestniczy w międzynarodowych konferencjach, prowadzi szkolenia i warsztaty, jest autorem szeregu prac naukowych. Występował w roli eksperta w programie stacji TVN Style „Życie bez wstydu”.

Zadaliśmy doktorowi Ingvesowi kilka pytań byście mogli lepiej go poznać, a być może zdecydować na wizytę u niego 🙂

Jak to się stało, że został Pan lekarzem, a konkretnie chirurgiem plastycznym?

To bardzo złożone pytanie. Zawsze chciałem móc coś naprawiać i poprawiać. Chirurgia plastyczna była więc właściwym kierunkiem:).

Często ta dziedzina medycyny jest widziana tylko przez pryzmat estetyki, a to przecież przede wszystkim chirurgia rekonstrukcyjna, wymagająca bardzo długiego przygotowania i wielu lat edukacji. Przyznam, że gdybym wcześniej miał świadomość, jak wielu, to nie wiem, czy wybrałbym ją ponownie. W Danii proces kształcenia trwa około 15 lat.

Tak naprawdę, to zabiegi medycyny estetycznej stanowią tylko 10-15%, pozostała część to właśnie chirurgia plastyczna rekonstrukcyjna. W mediach proporcje są odwrócone, co nawet jestem w stanie zrozumieć, bo kto byłby zainteresowany newsami o przeszczepie mięśnia płaskiego brzucha do piersi?

Tymczasem chirurdzy plastyczni wspierają specjalistów różnych dziedzin. Na przykład chirurg ortopeda może zoperować pacjenta i jego układ ruchu, ale to my jesteśmy potrzebni, aby zrobić przeszczep i połączenie tkanki łącznej i mięśniowej. 

Podsumowując, jeśli ktoś mówi, że został chirurgiem plastycznym, bo był zainteresowany operacjami estetycznymi, to jest to według mnie mija się z prawdą. To tylko wycinek naszej działalności.

Jak Pan doktor wspomina okres studiów?

Gdybym wiedział, jak to będzie wyglądać, to chyba bym się ponownie nie zdecydował:). Chodzi o czas. Studiując, trzeba też przecież pracować, co jest wyzwaniem. Do tego warto mieć jakąkolwiek formę życia prywatnego, socjalizować się. Moi koledzy, którzy studiowali inne kierunki, szybko rozpoczęli karierę biznesową. Ja wciąż się uczyłem. 

Ale chyba lubi Pan swoją pracę? Jakiego rodzaju zabiegu zabiegi sprawiają największą satysfakcję?

Idę do pracy i tak – mam satysfakcję i fun. Mimo upływu czasu. I to już jest dużo!

To motywuje. Gdybym nie miał funu, to faktycznie musiałbym zastanowić się nad jakąś zmianą. Sam uśmiech na twarzy pacjenta po operacji daje już poczucie satysfakcji.

Co Pan doktor robi po pracy? Czy znajduje Pan czas na hobby?

Uwielbiam samochody sportowe. Sam jeżdżę ferrari na torze wyścigowym. Ferrari cenię za prostotę, piękno i… ten dźwięk! O tym samym zresztą mówi Jeremy Clarkson z Top Gear:). Zresztą jego i ten program też lubię, jest inteligentny i prowokacyjny. 

Poza tym kocham jazdę na nartach. Najlepiej we Włoszech lub Austrii. Tam z kolei nie ma hałasu, tylko cisza. 

A tuż przed snem woli Pan czytanie książki czy raczej oglądanie ulubionego serialu?

Raczej oglądanie ostatniego miesięcznika Ferrari:) Seriali nienawidzę, bo nigdy ich nie kończę. To strata czasu.

Zdradzi nam Pan doktor swój przepis na na balans ducha i ciała?

Aby się zupełnie zrelaksować, jadę do Norwegii, łapać łososia na muchę! Najchętniej sam, wtedy mogę wędkować dzień i noc (dzień polarny).

Jak to wędkować na muchę?

To specyficzny – aktywny rodzaj rodzaj medytacji. To także doświadczenie natury i trochę zabawa:). Łapanie ryby na małą muszkę w często rwącej rzece przypomina grę w totolotka. Trzeba wierzyć, że się uda.

Wyjazdy, oczywiście poza tymi samotnymi wyprawami na łososia, mają też często charakter towarzyski: rozmowy przy lampce wina, opowieści o osiągnięciach, rozprawy na temat kolorów much…

Czym jest dla Pana Polska?

Do Polski trafiłem trochę przypadkowo, dzięki zbiegowi różnych zdarzeń. Najpierw zostałem zaproszony na wykłady. W ich trakcie podszedł do mnie pewien pan i zapytał, czy nie chcę u niego pracować. Odpowiedziałem uprzejmie, że na razie nie. Kolejnego roku zadano mi to samo pytanie. Dopiero za trzecim się zgodziłem. Przyjechałem późnym latem 2016 roku, ale polskiego zacząłem się uczyć już w 2015. Przy okazji chciałbym powiedzieć wszystkim obcokrajowcom, którzy chcą się uczyć tego języka: nie poddawajcie się, to jest możliwe. 

Do czego było Panu najtrudniej przyzwyczaić się w naszym kraju?

Jest parę takich rzeczy (śmiech). Generalnie za dużo papierologii, wszystko musi być podstemplowane, w kilku kopiach. To pozostałości starego systemu. Poza tym nierówność społeczna. Opieka socjalna w porównaniu do duńskiego systemu jest w początkującej fazie. Ludzie, którzy przepracowali 30-40-50 lat powinni być lepiej zabezpieczeni. Szpitale też nie działają tak jak powinny, te prywatne równie często. To według mnie też wina złych nawyków, wyniesionych ze starego systemu.

Kolejna sprawa to normalne, codzienne funkcjonowanie wśród ludzi. Przerażające jest to, że nie uśmiechamy się do siebie. Na przykład w Londynie pytanie how are you może nic nie oznaczać, ale pomaga w nawiązaniu kontaktu. Takie spontaniczne, szczere zachowania naprawdę mogą zmienić dzień, i nastrój. 

Polskie społeczeństwo jest też bardzo podzielone politycznie. Każdy jest albo po jednej, albo po drugiej stronie. Nie ma rozmowy pomiędzy opcjami. Od razu dochodzi do konfliktu. Ja uważam, że dyskusja jest ważna. Ale nie w takiej formie, jak w polskim parlamencie. 

A co może nam Pan doktor opowiedzieć o swoim kraju?

O Danii mówię, że to little crazy kingdom, gdzie wszyscy są zadowoleni, ale na co dzień narzekają. Wszyscy kochają królową i szanują najstarszą monarchię na świecie. Dbamy o ekologię. To naprawdę czysty kraj. Do tego jesteśmy mistrzami jazdy na rowerach i mamy najwięcej restauracji Michelin na świecie. 

Uwielbiam Kopenhagę. Małe, ale piękne miasto. Można je zwiedzić w parę dni. I nie ma tylu zakazów, co na przykład w Szwecji. Dlatego przyjeżdża do nas tylu Szwedów:).

Powinien Pan doktor wydać przewodnik po Danii!

Ha ha, zobaczymy:).

Dziękujemy za rozmowę.