METAMORFOZY MANDALI: przeszczep włosów po oparzeniu
Na naszym blogu opisywaliśmy już przypadki pacjentów, którzy poddali się transplantacji włosów. Pan Stanisław cierpiał na łysienie androgenowe, Pani Roksana straciła część włosów w wyniku radioterapii. Do naszej kliniki zgłaszają się również osoby, które uległy różnego rodzaju wypadkom, w tym poparzeniom. Poznajcie historię jednej z nich – Pani Katarzyny.
Czy może nam Pani opowiedzieć, w jaki sposób straciła Pani włosy?
Gdy byłam małym dzieckiem, wylałam na siebie wrzątek. Lekarze dawali mi małe szanse na przeżycie, bo znaczna część mojego ciała była poparzona: plecy i głowa. Co prawda wyszłam z tego, ale zmiany, które zostały, okazały się nieodwracalne. Tym bardziej, że w czasie opatrywania ran, zrywano naskórek. To było dawno temu, medycyna była na innym poziomie.
Kiedy zdecydowała się Pani na przeszczep włosów?
Przez długi czas ukrywałam brak włosów na 1/3 powierzchni głowy, nosiłam peruki, doczepki i tego typu rzeczy. Gdy miałam 18 lat, trafiłam do jednej z klinik chirurgii plastycznej w Warszawie. Tam próbowano wyciąć część blizn, ale dużo z nich pozostało. Wtedy też dowiedziałam się o pojawiających się nowych metodach leczenia, ekspanderach itp. Niestety wtedy tego typu zabiegi były jeszcze w powijakach. Poza tym sama nie czułam się za bardzo zdeterminowana, miałam już męża, rodzinę. Nauczyłam się funkcjonować i żyć. Na co dzień nosiłam peruki, ale w końcu któregoś dnia powiedziałam dość. Postanowiłam coś z tym zrobić.
Jak trafiła Pani do Mandali?
To był impuls. W ciągu kilku dni przewertowałam Internet i przypadkiem trafiam na doktora Samira. Przyjechałam do Poznania na konsultację, zaczęliśmy omawiać możliwości i koszty, bo oczywiście tego typu zabiegi nie są refundowane przez NFZ. W końcu zdecydowałam się na przeszczep, choć nie byłam do końca świadoma, co mnie czeka. Ale może to i dobrze 🙂
Jak przebiegał proces leczenia?
Najpierw przez 8 miesięcy nosiłam ekspander wszczepiony pod owłosioną skórę głowy (balon, którego zadaniem jest jej rozciągnięcie). Przez ten czas wypełniłam go 800 ml płynu, więc wyglądało to jak wodogłowie. A przecież musiałam normalnie żyć, pracować. Nie było to łatwe. Do tego w trakcie mojego leczenia dr Samir sam miał problemy z ramieniem. Bałam się, że cała procedura się przeciągnie, ale na szczęście w klinice są inni świetni lekarze, którzy się mną zaopiekowali.
Dzięki rozciągniętej skórze część łysiny udało się przykryć. Po zagojeniu ran nastąpił kolejny etap – dwa zabiegi transplantacji włosów (za pierwszym razem wykonano maksymalną ilość 1800 przeszczepów, potem, dokładnie 8 marca, nastąpiło drugie podejście). Jest prawie idealnie, ale skóra głowy jest jeszcze zbyt napięta, żeby przeprowadzać kolejny przeszczep. Może za rok.
Dobrze wspomina Pani sam pobyt w klinice?
Bardzo dobrze. Personel jest miły, profesjonalny i kompetentny, Pani Natalia wita każdego serdecznie i z uśmiechem. Sam doktor Samir to pogodny i ciepły człowiek, ale też pełen dystansu i spokoju, który udziela się pacjentom. Wyczerpująco odpowiada na wszystkie pytania i stara się wyjaśnić wszystkie wątpliwości. Jestem bardzo zadowolona, że trafiłam pod taką opiekę, a efekty zaskoczyły mnie samą.
Jak zmieniło się Pani życie po zabiegu?
Cały czas się przyzwyczajam do nowego wyglądu. To było od zawsze moje marzenie, nauczyłam się żyć z moim problemem, ale jak już wspomniałam, w końcu miałam dość. Teraz czuję się dobrze, cieszę się z rzeczy, których wcześniej nie znałam, doceniam drobiazgi, takie jak wiatr we włosach, wizyta u fryzjera. To ważne dla kobiety. Z całą pewnością mogę więc stwierdzić, że transplantacja włosów to zabieg estetyczny, który poprawia nie tylko wygląd, ale i jakość życia.